Gospodarz łosi

Siedmiu ludzi z rodu Dokodikan, rodzonych braci, mieszkało ze
swoją matką. Matka ich była wielką szamanką. Chcąc poiskać wszy na
swej głowie zdejmowała sobie ciemieniową kość wraz z włosami. Taka
z niej była szamanka! Jej synowie mieli szczęście na polowaniu, szcze-
gólnie dużo zabijali łosi. Kości łosi walały się u nich wszędzie a oni
odnosili się do nich bez żadnego szacunku. Zdarzało się, że używali
ich nawet jako patyka by odsunąć na bok jakąś nieczystość. Matka
nieraz mówiła im aby tego nie robić. Mówiła, że łosie mają swego
gospodarza, Toni, który może się na nich rozgniewać. Lecz synowie
nie wierzyli jej — żądali dowodów. Bili ją i lżyli domagając się by
skierowała ich strzałę w Toni. W końcu matka, spłakana, poszła do taj-
gi i jęła szamanić. Wróciwszy do domu poleciła synom by nastawili
samostrzał na poziomie jej głowy. Synowie nastawili samostrzał jak
matka kazała. Wtedy staruszka znów poszamaniła i rzekła:
—Wasz samostrzał zabił wielkiego łosia. Pójdźcie i weźcie go! Lecz
uważajcie! Kiedy go znajdziecie ujrzycie, że siedzi na nim siedmiu lu-
dzi!
Synowie poszli. Przychodzą do tajgi i widzą: leży ogromny łoś a na
nim siedzi siedmiu ludzi. Zdjął ich strach, lecz mimo to przynieśli łosia
do domu. W domu matka rzekła im, że siedzący na łosiu to oni sami
i że śmierć ich jest bliska. Toni był takich rozmiarów, że z jego żeber
można było zbudować szałas. Zabrali się do jedzenia jego szpiku, a szpik
ten był gruby niczym blaszana bańka. Jedli go i jedli a zjeść do końca
nie mogli. Wkrótce potem umarli. Staruszka, pochowawszy ich, po-
szła, skosztowała łosiego mięsa i także umarła. Ten zabity łoś był go-
spodarzem wszystkich łosi.

Opowieść ludu Orocze.
źródło: „Legendy ludów Mandżurii” Jerzy Tulisow, Dialog, 1998

Dodaj komentarz